W ramach nudy (matki i dziecka) wybrałyśmy się z Marią na mały przegląd do szmateksu. Nie planowałam większych zakupów, bo raz, że cienko z kasą, jak to zazwyczaj pod koniec miesiąca, a dwa, że nie sądziłam, by mój urwis dał mi cokolwiek na spokojnie popatrzeć.
Zazwyczaj tak jest, że gdy nie jadę po nic konkretnego, to z czymś jednak wychodzę i odwrotnie. Dziś było nie inaczej. W ciągu dwóch godzin, które tam spędziłyśmy, pooglądałam wszystko, co mnie interesowało i nawet udało mi się zrobić zakupy. Ale to ta magia "nic konkretnego"... A wyszłam z prezentami dla całej naszej czwórki Najbardziej jednak zadowolona jestem z pościeli dla Marysi z motywem z bajki Lilo&Stitch i tunelu na działkę. Taki farcik Oczywiście, gdyby tylko fundusze i czas pozwalały na częstsze wizyty w...
[ dalej ]