Skąd ja wziąć, kiedy cała rodzina szaleje, co chwilę ktoś znajomy pisze do mnie, albo dzwoni do męża(do mnie boją się dzwonić od miesiąca bo może akurat jestem w szpitalu z maluszkiem i będą przeszkadzać) i każdy pyta czy rodzę?
Co więcej od czwartku biegam po lekarzach, ktg i co chwila ktoś mówi, że coś się dzieje, że mam jechać na izbę przyjęć itp, ja nic nie czuję, ale skoro każą bo się dzieje to jadę. Później jednak się okazuje że maluszek grzeczniutki, 0 skurczy i wszystko w normie, więc wysyłają do domu...
Można oszaleć...a maluszek?Mały uparciuch nie chce chyba się pospieszyć, żeby mama nie musiała spędzać świąt w szpitalu... Wierci się, szaleje, ale jak jesteśmy u lekarza albo na ktg-grzeczny i nieśmiały. Główkę ma nisko, tylko moja szyjka coś się strasznie wolno przygotowuje do porodu a ja nadal codziennie mam jeździć po lekarzach i ktg. Wychodzę z badania to trzeba obdzwonić wszystkich, bo jak nie to pretensje i wyrzuty.A nie daj Boże badanie się opóźni albo przeciągnie, to życia nie mam! Telefony,telefony i SMSy co się dzieje, do mnie i jeszcze przy okazji do męża, który siedzi w pracy i próbuje pracować... Tam też już jak spotyka kogoś bardziej zaprzyjaźnionego na korytarzu to od razu odpowiada-jeszcze nie, bo już wie jakie pytanie padnie pierwsze.
A do czwartku, czyli do terminu porodu się tak fajnie i spokojnie czekało...