37 tydzień zleciał nie wiadomo kiedy. Im bliżej terminu porodu tym czas leci coraz szybciej.
Ja nadal przeziębiona, walczę z katarem, ale z dnia na dzień jest poprawa. Jednak wszystko w tym tygodniu przychodziło mi dość ciężko...
Po 2óch dniach siedzenia, a raczej leżenia w domu musiałam wczoraj wyruszyć do szkoły rodzenia. Zapisałam nas z mężem na zajęcia z porodu rodzinnego. Chciałam, żeby mąż poszedł posłuchał jak to wygląda, czego się spodziewać, bo do tej pory nie chciał ze mną być na porodówce.
Zajęcia w miarę ciekawe, położna wszystko dokładnie poopowiadała, co trzeba zabrać do szpitala, jaka jest procedura już w szpitalu, jak jeszcze w domu przygotować się do porodu, pokazała ćwiczenia, które kobieta może wykonywać na sali porodowej i jak partnerzy mogą pomagać.
Widziałam, że momentami mąż miał nietęgą minę. Szczególnie wszystkich panów zaciekawił temat lewatywy i to, że niby mogliby pomóc w domu ją zrobić. Podobnie było z depilacją krocza. Widać, nie tylko mój mąż uważał do tej pory ten temat za science fiction. Jak coś mu wspomniałam, to w sumie udał, że nie słyszy i na tym się skończyło.Albo powiedział, że jak można w szpitalu to niech w szpitalu mi wszystko robią.
Po wyjściu z zajęć spytałam męża o wrażenia, powiedział, że ogólnie było ok i ustaliliśmy, że mąż będzie ze mną na porodówce tyle ile da rady. A na sam moment już rodzenia dziecka to na pewno wyjdzie. Przy samym porodzie może i mi dużo nie pomoże, ale jak będę czekała na to pełne rozwarcie to na pewno będę czuła się bezpieczniej jak będzie, coś mi poda,pomoże, czy chociażby jak trzeba by zawołać położną.
Dziś wreszcie mieliśmy czas zabrać się za składanie łóżeczka. Na szczęście poszło dość sprawnie i gotowe łóżeczko z pościelą czeka w naszej sypialni na maluszka rozstawiliśmy też fajny przewijak, który dostałam od koleżanki. Bałam się, że wolnostojący przewijak już nie zmieści się w naszej małej sypialni, ale na szczęście znalazł swoje miejsce i na pewno będzie mi o wiele wygodniej, bo mam od razu półeczkę na bobasowe rzeczy
Miałam jeszcze dziś ambitny plan na pakowanie torby do szpitala, ale jestem tak zmęczona, że chyba odłożę to na jutro...