Ta strona korzysta z plików Cookies. Zasady ich wykorzystania są opisane w naszej Polityce prywatności. W każdej chwili możesz wyłączyć Cookies w przeglądarce. |
|
M jak miłość… czyli prawdziwa opowieść z pozytywnym zakończeniem Trzy lata temu świat Alicji* z wielkim hukiem zawalił się, grzebiąc marzenia i wyobrażenia o tym jak dzień po dniu obserwuje postępy nowonarodzonej córeczki. Maleńka dziewczynka, wytęskniona i wyczekana, zaciekle walczyła o życie. Walka trwała siedem długich miesięcy. Dla Alicji i Krzysztofa były to całe wieki. Helenka była kilkakrotnie operowana, karmiona sondą, wciąż pod tlenem i wciąż bez gwarancji, że wszystko skończy się dobrze. Kiedy Helenka znalazła się w domu, strach było brać ją na ręce. Była taka drobniutka i krucha, nie ważyła nic. Wyczulone oko Alicji i matczyna intuicja mówiły jej, że również umysłowy rozwój córeczki pozostaje w tyle… Tak też było. Badania, które zrobiono Helence gdy skończyła rok, ujawniły że dziewczynka jest intelektualnie średnio 6 miesięcy w tyle za rówieśnikami. W tym wieku to dużo. To bardzo dużo… Wszystkie łzy Alicja wypłakała, gdy Helenka leżała pod szpitalną aparaturą. Teraz przyszła pora na działanie. W domu pojawiły się stosy książek, a zdesperowana Alicja czytała, czytała, czytała. Było surfowanie po Internecie, rozmowy ze specjalistami i matkami podobnie doświadczonymi przez los. Cukier szkodzi? Nie będzie cukru w diecie Helenki. Telewizja też szkodzi? Nie będzie telewizji. Co stymuluje rozwój? Czytanie globalne? Alicja zabrała się za drukowanie plansz. Montessori? Upór Alicji i jej plastyczne zdolności pozwoliły wyczarować piękne gry i zabawki. Bo jeszcze musiało być tanio. Na te gotowe nie było pieniędzy. Musiał także znaleźć się czas na zabawy z Helenką. To był priorytet. Na szczęście Krzysztof rozumiał to i też się starał. Alicja pisała do mnie tak: W moim odczuciu to nie robię nic wielkiego… zamiast sadzać dziecko przed TV bawię się z nią tak, by miała coś z tego, a i tak zawsze wydaje mi się że to za mało ;) Minął rok, zbliżały się drugie urodziny Helenki i kolejny test rozwojowy. Wynik przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Helenka uzyskała bardzo wysoki poziom, znalazła się na 80 centylu, co oznacza, że tylko 20% dzieci w jej wieku osiąga lepsze wyniki. Duma nas rozpierała! Przez kolejny rok miałam okazję podglądać poczynania helusinej mamy. Na jej blogu, na swojej stronie. Przysyłała fotografie własnoręcznie wykonywanych zabawek i gier, filmiki obrazujące wspólne zabawy w czytanie, liczenie, zabawy rozwijające mowę, myślenie, uwagę, spostrzegawczość. Kiedyś wspomniałam, że bardzo korzystne dla małych dzieci jest wyświetlanie im bajek z rzutnika. Wkrótce dostałam fotki Helenki z miską popcornu i ukochaną ciocią wyświetlającą jej przeźrocza. Niedawno Helenka obchodziła (z wielką pompą) swoje trzecie urodziny. Otrzymałam kolejny list: Muszę się z Panią podzielić wspaniałymi nowinami. Byliśmy dziś z Helenką u psychologa żeby „rzuciła na nią okiem”. Pani psycholog zna Helenkę od samego początku, jak tylko wyszła ze szpitala. Robiła z nią zadania jak z przedszkolakami (bo pracuje m.in. w przedszkolu) i Helenka wypadła świetnie. Zrobiła wszystko co psycholog dla niej zaplanowała, a później zrobiła jej kilka zadań z testu na gotowość szkolną – te również przeszła bezbłędnie. Ogólnie oceniła Helenkę rozwojowo na wiek 5-6 lat!!! Aż mi się chce skakać z radości i napiłabym się z tej okazji czerwonego winka ;) no ale nie mogę. Helenka jest jak rozpędzona machina pędząca ku wiedzy i doświadczeniu – tak mniej więcej skwitowała Pani psycholog. Alicja podsumowuje trzy ostatnie – wypełnione działaniem, zmęczeniem i miłością - lata. Na początku to była gonitwa żeby Helenka dogoniła rówieśników, żeby nie miała zaległości, a teraz to jest czysta przyjemność patrzeć jak chłonie wiedzę i doświadczenie. Cudowne uczucie! Dopiero teraz widzę ile Helence dało to że z nią pracowałam, że siedziałam po nocach tworząc materiały dla niej, że sama się dokształcałam. To wspaniałe, że to co włożyłam w pracę i zabawę z nią, wraca po stokroć w postaci jej rozwoju. No cóż, czerwonego wina Alicja nie napije się jeszcze czas jakiś. Jest w szpitalu. Może właśnie w tej chwili wyrywa się na świat maleńki braciszek Helenki. Już na starcie jego życie będzie lepsze i łatwiejsze niż to, które było udziałem starszej siostrzyczki. A poza tym, z taką mamą, czy cokolwiek może być straszne? *Imiona bohaterów reportażu zmieniono na ich prośbę. Dzieje Helenki są prawdziwe, fragmenty listów autentyczne. Maria Trojanowicz-Kasprzak
Komentarze na naszym forum |