Lasoteczka napisał(a):Ja na szczęście nie muszę tak udowadniać mężowi, co robię w domu, kiedy go nie ma
Kiedyś, dawno temu, jak Franio był mały a ja musiałam jechać na uczelnię, zostawiłam ich dwóch samych. Ja na co dzień o godz. 9 byłam już dawno po śniadaniu, oboje byliśmy ubrani, w całym domu było posprzątane, często nawet już zrobiłam jakieś pranie a kiedy wróciłam wtedy o 13 zastałam ich dwóch w piżamach, bałagan jakiego dawno nie widziałam i ogólnie obraz nędzy i rozpaczy Przekonał się na własnej skórze, że "siedzenie" w domu z dzieckiem nie ma nic wspólnego z siedzeniem
Całkiem znajomo brzmi Twoja opowieść Tylko tyle, że u mnie trwało to może do 11:00