Dumnie przyznaję, iż mój Mikuś wychowywał się bez smoczka. Słyszałam różne opinie: że dzieci bez smoczka biorą namolnie paluszki do buzi,
że wykrzywiają paluszki, że ilość bakterii wkładanych na palcach jest ogromna itp. Mikołaj taki nie był, gadał, gadał i gadał, rozwijał namolnie zdolności gaworzenia oraz nawet mówienia. Byłam zadziwiona, dumna i zwyczajnie ucieszona z całego obrotu sprawy. Nikodem jak to powszechnie wiadomo różni się od starszego brata: od malutkiego ciągnie do samochodów, jest raczej niejadkiem i mało mówi, a co za tym idzie wciąga paluszki namolnie i prawie nieustannie do tej cudaśnej buzi. No i pech, trudno było się samej przed sobą przyznać że potrzebny jest smoczek. Długo starałam się wciskać kocyki, pieluszki tetrowe oraz przytulanki. Kompletnie zdruzgotana musiałam przyznać iż trzeba tego smoka, cumla bądź też dydusia wreszcie użyć. Za całą operację ochoczo zabrał się Mikołaj jako starszy brat, wkładał radośnie smoczka, przytrzymywał go palcem bądź całą reką a kiedy intruz został wypluty Mikuś parskał śmiechem. Teraz mineły już trzy dni i ani Mikołaj ani mama niedali jeszcze rady ale zobaczymy co będzie