No i zaczęło się...wylęgarnia wirusów i mnóstwo chorób. Dziś musięliśmy podreptać do lekarza, bo Filip lat 4 od kilku dni kaszle jak stary grużlik...Z obawy na zapalenie oskrzeli, które panuje w jego przedszkolu (od wtorku siedzi już w domu...) poszliśmy tzn. ja, Filip no i Franek, który ma 2mc...do przychodni, a tam szok...pełno chorych dzieci. Jedne a to kaszlą, a to smarkają, a to kichają i tak w kółko. Niestety, byliśmy dopiero numerem 8...bo przecież nikt matki z dwójką dzieci nie przepuści... Po godzinie czekania, nadeszła nasza kolej. Z jednym dzieciem pod pachą, drugie trzymam w foteliku (modlę się by się nie zaraził), cała spocona, docieram do gabinetu pediatry, a tam oczywiście standard: chwila badania, diagnoza-ostre zapalenie gardła, recepta no i nakaz siedzenia w domu przez CO NAJMNIEJ 10 DNI!!! Wychodzimy z przychodni, idziemy do apteki, i tak oto jestem biedniejsza o 130zł....
A jutro chrzciny Franka...szkoda, że nie można się rozdwoić, chociaż jeden, jedyny raz w naszym życiu