Mąż miał urlop i kompletnie nie miałam czasu na pisanie... Z tego wszystkiego zapomniałam co jeszcze miało być w temacie wychowania... No nic, może mi się przypomni. Tym czasem przejdę do tematu wybitnie trudnego dla mojej teściowej (nie tylko ten temat jest dla niej trudny, ale o innych później). A mianowicie dziwactwo zabawkowe.
Oboje z mężem zwracamy uwagę na zabawki, którymi bawi się Magda, unikamy tych grających, śpiewających i "edukacyjnych". Takie zabawki często ogłupiają i męczą, a nie uczą. Z tego powodu zabawki w dużej mierze wybieramy drewniane, lub szyję je sama. Jeśli decydujemy się ns plastik to dbamy by nie były to zabawki z chińskiego marketu, bez atestu. Wolę zapłacić więcej i mieć pewność, że zabawka jest bezpieczna i wykonana zgodnie z normami. Teściowa tego nie potrafi zrozumieć... Dla niej zabawka ma być kolorowa i tania, raczy nas więc bublami, które najczęściej trafiają w ręce innych dzieci (z biednych rodzin), lub do kosza... Kobieta nie potrafi zrozumieć, że dziecko taką zabawkę bierze do buzi, gryzie, wykręca, depta, itp. więc musi być trwała. Po za tym dla niej to, że szyję zabawki sama wygląda jakbym nie miała pieniędzy. A to, że przecież materiały muszę kupić to nic nie szkodzi. Zabawki szyję różne, także dla innych dzieci, więc nie jest to prowizorka, czy byle co. Ale co kiedyś usłyszałam? "Koleżanka ma na strychu pełno maskotek po swojej córce, może ci dać, skoro nie masz i musisz szyć". A ja nie muszę, tylko chcę, lecz kto by to zrozumiał?
Znajoma mi kiedyś powiedziała, że jej syn nie chce się bawić prostymi zabawkami. Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą, że nie będzie chciał takich zabawek, skoro ma dostęp do tych "wypasionych". Prostą zabawką trzeba "zarazić" dziecko, nauczyć się bawić, pokazać jak można to zrobić. Bo to jest trochę tak jakby nam ktoś dał super modnego smartphona ze wszystkimi bajerami, a po tygodniu kazał zamienić go na model z czarno-białym ekranem, bez dostępu do sieci. Pod tym względem dzieci nie różnią się od nas, dorosłych. Dlatego od małego pokazuję córce czym jest zabawa, oglądamy książeczki, układamy klocki, puzzle. Śpiewająco-grające cuda dozujemy z rozwagą.
A co kupiła teściowa na Dzień Dziecka? Oczywiście lalkę, która płacze, śmieje się, mówi, kicha i nie wiem co jeszcze... Do tego jest brzydka, śmierdzi "chińszczyzną" (napewno znacie ten zapach), a ubranko już puściło w szwach...
Od nas za to będzie hand made - kuchnia Z drewna, cała biała, lekko stylizowana Mąż się postarał