Kiedy przychodzi moment rozszerzania diety malucha niektóre mamy są przestraszone - jak to będzie, inne spokojne - jakoś to będzie. Ja byłam zdecydowanie podniecona tym faktem. Od dawna zgłębiałam wiedzę na ten temat. Zaprowadziłam sobie zeszyt z podziałem na miesiące oraz zapisywałam ciekawe przepisy. Jeszcze będąc w ciąży - latem, jesienią robiłam przetwory bez cukru - musy owocowe, kompoty, owoce w całości. Wszystko po to, by dać dziecku to co najlepsze. Czy nie można dać gotowców, w słoiku? Mógłby ktoś zapytać. Przecież są przygotowane odpowiednio do wieku dziecka, mają odpowiedni skład jakościowy i ilościowy. Odpowiem - pewnie można... Zdarza się, że czasem i ja podam taki gotowiec, kiedy nie mam możliwości ugotować sama. Jednak jest to bardzo sporadycznie. Nie mam do końca zaufania do koncernów produkujących jedzenie dla dzieci. Gotuję sama, wiem co daję dziecku, w jakiej ilości, czym doprawiam, co mu smakuje bardziej, a co mniej... Dzisiaj kiedy moje dziecko ma już skończony rok je praktycznie to samo co ja. To zasługa BLW, czyli metody Bobas Lubi Wybór. Nie w pełni stosowaliśmy tę metodę, bo i nie do końca jej założenia mi odpowiadają. Jednak elementy, które wprowadziłam powodują, że siadamy we trójkę przy stole i jemy. Córka częściowo je rączkami, częściowo łyżeczką, ale jej nie muszę karmić. A my w tym czasie jemy spokojnie swoje porcje. Co jemy? Kasze, sporo warzyw, zapiekanki, placki, itd. Czego nie jemy? Najważniejsze - nie jemy mięsa. Nie jemy też białego cukru, unikamy białej mąki, produktów wysoko przetworzonych, sztucznych słodzików. Czytam etykiety, składy produktów. Oczywiście, czasem kiedy przyjdzie smak pojawia się coś mniej zdrowego, jakieś grzeszki Nie jesteśmy fanatykami, tylko zwykłymi ludźmi
Czego jeszcze u nas w kuchni nie ma? I to najbardziej dziwi innych rodziców? Gotowych kaszek dla niemowląt, za wyjątkiem kleiku ryżowego. Wybrałam ten, w którego składzie jest tylko kleik, bo uwierzcie nawet do niego producenci dosypują cukru. W takiej gotowej kaszce cukier w składzie znajduje się na drugim miejscu. Co to oznacza? W skrócie - że jest go bardzo dużo. Na kolejnych pozycjach maltodekstryna, fruktoza, glukoza, itp. Czyli znów cukry. Rekordzista, którego widziałam miał aż 6 rodzajów cukru w składzie.
Co więc zjada na śniadanko moje dziecko? Zwykłą kaszę jaglaną. Początkowo była to kasza instant dla niemowląt (naturalna, bezsmakowa), a potem już normalna. Do kaszy dodaję musy owocowe, lub suszone owoce, a także mielone siemię lniane, które jest bardzo wartościowym źródłem kwasów tłuszczowych. Przygotowanie zabiera mi 15 minut. Dużo? Biorąc pod uwagę, że przygotowanie gotowca zabiera kilka sekund - dużo. Biorąc pod uwagę jakość mojego śniadania, ilość witamin, składników odżywczych - niedużo. Z resztą sama zjadam podobną jaglankę, wzbogaconą orzechami i pestkami.
Na stole w naszym domu sporadycznie pojawia się białe pieczywo, ponieważ zwykle wypiekamy swój razowy chleb na zakwasie, który dajemy też córce.
Na koniec napoje... Magda pije wodę i w zasadzie tylko wodę (nie licząc cyca). Soki jeśli pije to tylko domowe, bez cukru, w okresie słabszej odporności, np. aroniowy, winogronowy, malinowy. Woda gasi pragnienie, nie dostarcza nie potrzebnych kalorii, a owoc wolę jej dać do rączki by zjadła go samodzielnie. To również dziwi moje koleżanki, które faszerują swoje dzieci pustymi kaloriami z soku. Pamiętajmy, że nawet jeśli w składzie nie ma cukru, był on najpewniej dodany do koncentratu z którego jest zrobiony sok, więc to że producent szczyci się, że cukru nie dodał kompletnie nic nie znaczy. Nabieramy się na ten chwyt reklamowy. Herbatki? Jedyna, którą posiadam dla Madzi to dzika róża, w okresie przeziębień i zwiększonego zapotrzebowania na witaminę C. Jest to herbatka z suszu owocowego, żadne granulki, czy gotowce. Z resztą sami pijamy tylko herbaty naturalne, w których składzie nie ma "aromatów" - trudniej je kupić, nie są tak smaczne, ale zdrowe.
I takie to nasze "dziwactwa" kulinarne...