Zdawanie egzaminu na prawo jazdy dla niejednej i niejednego z nas to niezła przeprawa pełna stresu, nerwów i frustracji. Zrobiłam prawo jazdy całkiem nie dawno bo pod koniec 2010 roku, ale mam wrażenie, że im później się je robi tym gorzej. Młoda dziewczyna czy chłopak, którzy wybierają się na kurs mając zaledwie 18 lat nie przejmują się tak bardzo niezdanym egzaminem jak osoba starsza, tym bardziej, że pieniądze na kurs a następnie na egzamin są od rodziców.
Kurs poszedł mi bardzo szybko, bo miałam czas na jazdy i starałam się nie odwlekać go w czasie, żeby czegoś nie pozapominać, jeździłam cały czas z jednym instruktorem, co uważam za wielki plus bo wie co umiesz, co trzeba dopracować itd. Moja koleżanka robiła równolegle ze mną kurs w innej szkole, w ciągu tych 30 godzin miała 7 instruktorów, wiec to już było niezłe przegięcie, z każdym robiła to samo i każdemu musiała mówić z czym ma największy problem, co już przerobiła itd. Tak czy inaczej wracając do mnie, po skończonym kursie zapisałam się na egzamin teoretyczny, z którym nie miałam problemów, zdawałam ten stary, czyli wiadomo, trzeba przerobić pytania i tyle. Osobiście uważam, że te stare pytania były nie logiczne i niektóre trzeba było po prostu wykuć na pamięć. Jak jest z nowymi - nie mam pojęcia, nie widziałam. Po egzaminie teoretycznym był praktyczny i tu już zaczęły się schody... Zdawałam w dużym mieście, więc zapisałam się na taką godzinę, aby uniknąć korków, ale nawet brak korków mi nie pomogło, byłam tak zestresowana i sparaliżowana, że nawet nie wyszłam z placu, który przecież umiałam...no cóż, jak to powiedziała moja koleżanka: "Pierwszy raz to się jedzie, żeby zobaczyć jak to wszystko wygląda "no dobra zapisałam się na kolejny egzamin, ale było jeszcze gorzej i byłam jeszcze bardziej zestresowana, znów nie wyszłam nawet z placu i nawet nie zrobiłam dobrze łuku. Te dwa niezdane egzaminy tak mnie jakoś roztroiły, że nie poszłam na kolejny, nie miałam też wtedy za dużo kasy, bo to jednak wszystko kosztuje. Przez całe studia nie byłam tak zestresowana jak na tych dwóch egzaminach na prawo jazdy, nogi mi tak chodziły, że nie mogła wcisnąć sprzęgła, hamulca, w lusterku "nic" nie widziałam. Dodam jeszcze, że na kurs na prawo jazdy zapisałam się w 2008 roku. Dwa lata zajął mi powrót do kolejnego egzaminu. Wcześniej oczywiście wykupiłam sobie jazdy, uparłam się i powiedziałam, że tyle razy będę zdawała aż w końcu się uda. Przecież planuje mieć dziecko (bo jeszcze nie było Franusia) i prawo jazdy będę mi potrzebne, bo to do lekarza, na zakupy, itd. Wykupiłam sobie parę godzin (uczyłam się też przy mężu, gdzie się dało, więc dużo nie zapomniałam) i zapisałam na egzamin. Oczywiście stres i paraliż był, ale już byłam zadowolona, bo chociaż wyszłam z placu i pojechałam w końcu na miasto niestety na mieście już mi nie poszło. Powiedziałam trudno, od razu zapisałam się na kolejny termin, bo jakbym stamtąd wyszła to byłoby mi trudniej wrócić. Przed egzaminem zapisałam się na jazdy i od razu z jazd miałam egzamin, instruktor mi powiedział, że to fatalny pomysł, ale wolałam jeździć niż czekać bezczynnie na egzamin. Dodam jeszcze, że czekanie na wywołanie nazwiska jest chyba najgorsze, wszyscy siedzą, coś powtarzają i trzęsą się w kącie, przynajmniej ja tak to wszystko zapamiętałam. Na szczęście kilka minut po wejściu na poczekalnie wyczytali moje nazwisko, więc nie zdążyłam się jeszcze nakręcić Znów stres i trzęsące się nogi, egzaminator próbował rozładować napięcie i rzucił jakimś dowcipem, może trochę pomogło ufff wyjechałam z placu, dobra jadę, egzaminator mnie zagadywał, bo widział, że jestem spięta. Odpowiadałam pół słówkami, wiedziałam, że jak wpadnę w gadkę to coś odwalę. Prowadził mnie po na prawdę prostych drogach i miałam wrażenie, że jeżdżę z 20minu, widzę, że kieruje mnie na plac - pełna koncentracja, tylko nic nie odwal. Po powrocie z miasta można przywalić w słupek na placu i koniec, ale udało się hurrrrrrra, już tu nigdy więcej nie przyjadę.
Wszystko siedzi w naszych głowach, ale ciężko zapanować nad emocjami w sytuacjach, w których nam na czymś zależy.
A jak z Waszym prawkiem, macie takie wspomnienia