Po urodzeniu dziecka (nie) wszystko się zmieniło.
Czuję się tą samą osobą, co przedtem. Jestem niby niezależna. Chyba większość kobiet pomimo posiadania pociechy czuje się indywidualnością. To skąd biorą się Matki Polki? Ta kobitka zaangażowana całą sobą w wychowanie i dopieszczanie maleństwa.
Zaczyna się niby niewinnie. Wiadomo, że potrzeby dziecka są najważniejsze. Nie wiadomo jednak dlaczego kiedy kobieta karmi naturalnie mężczyzna pomniejsza swoją ilość obowiązków wobec dziecka stwierdzając, że On przecież Cyca nie wywali
w przypadku gdy: dziecko płacze, jest śpiące, chce się bawić itp.
Kobieta chcąc nie chcąc część z tych tłumaczeń racjonalizuje. Rzeczywiście, gdy dziecko płacze może być głodne, gdy jest śpiące, a smoczka nie ssie to mama może się przydać. Przynajmniej jest tak w moim przypadku.
Jestem rozgoryczona, gdy chcąc gdzieś wyjść np. na spacer muszę brać zawsze maluszka. Gdy w nocy dziobaczek się budzi trzeba go przewinąć i nakarmić...a mój Pan ( bo tak nazwać można partnera zwiększającego swoje żądania) bagatelizuje moje i dziecka potrzeby. Choć zdarzyło się, że w przeciągu niepełnych 4 miesięcy wyszedł z dzieckiem aż 2 razy na spacer. Sam nie przymuszony. I w sumie wiem, że oczekuje za to pochwały, ale do jasnej Anieli przecież to jego obowiązek?!
Powiem tak, że pomimo ostrej walki o równouprawnienie przegrałam. Dopominam się o kąpiel, dopominam się o zmianę pieluszki i widzę za każdym razem wzrok mówiący " czego ty chcesz ode mnie? Jestem po pracy...nie wyspany, bo w nocy było dziecko słychać i najważniejsze, dlaczego mam ci pomagać skoro ja cię proszę o coś i tego czegoś nie dostaję?"
Ilu z was się takie coś przytrafiło? Czy sobie poradziłyście? I chyba najważniejsze spośród pytań...czy mężczyznę można sobie wychować