Niestety i mnie dopadł już zły nastrój. Od paru dni jestem wykończona. Nic tylko dzieci ogarnąć, obiad zrobić i posprzątać. A mąż to co? sublokator? Ech, czasami mam ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami i nie myśleć o niczym...Ale to nie takie proste....
dlaczego to my, kobiety musimy się tak tym wszystkim przejmować?!
Mój mąż pracuje do godziny 14,pewnie myślicie, że to super, potem w domu pomoże...niestety nic z tego. Szanowny małżonek odbierze starszego syna z przedszkola, a potem to już high live...obiadek, kawusia, drzemka i komputer...a ty siedź babo z dziećmi...
Każdy ma swoje granice, więc i moje zostają wystawione na próbę, bo ile można? Bycie mamą jest naprawde ciężkie...
Już miałam szanownemu M wygarnąć wszystko to co mi leży na wątrobie, kiedy podchodzi do mnie mój 4latek, przyczepia mi się do nogi, patrzy głęboko w oczy i mówi do mnie "mamusiu wyjdziesz za mnie na mąż?wyjdziesz za mnie na mąż" no i nie wytrzymała). Tak zaczęłam się śmiać, że aż czkawki dostałam i jak tu zachować powagę?
Ale ty Szanowny M, uważaj, bacznie Cię obserwuję