Strona 1 z 1

Moje 9 miesięcy

PostNapisane: 5 sty 2011, o 13:38
przez admin
Zapraszamy Was do opisania w tym wątku swoich 9 miesięcy ciąży. :) Może to być zarówno mama jak i tata, który opisze jak przeżył 9 miesięcy ciąży swojej partnerki. :)

Użytkownicy, którzy napiszą od 5 do 31 stycznia minimum 50 postów na forum i opiszą swoje 9 miesięcy mają szansę na wygranie atrakcyjnych nagród. :)

Szczegóły na http://www.bimbi.pl/konkurs-opisz-swoje-9-miesiecy.php

Re: Moje 9 miesięcy

PostNapisane: 5 sty 2011, o 22:55
przez dorotka640
Mam trójkę dzieci i każda ciąża była inna, cudowna. Opowiem o ostatniej ciąży z 2008 r. z moją córeczką Marysią. Wynik testu był dla mnie i męża radosny po długim okresie oczekiwań na kolejne dziecko. Czułam się doskonale ale by sprawdzić czy wszystko w porządku szybko poszłam do lekarza. Pierwszy miesiąc mina szybko i drugi i trzeci ja nadal czułam się świetnie. Robiłam badania, regularnie chodziłam do lekarza. Gorzej było już od czwartego miesiąca ponieważ szybko tyłam i się bardzo męczyłam. Dziecko rozwijało się prawidłowo ale ja tyłam i tyłam. W piątym miesiącu zaczęło mi ciśnienie się podnosić więc dużo odpoczywałam i dużo spałam. Tak mijały dni, tygodnie i miesiące. Byłam w szóstym miesiącu a nie wiedziałam czy będzie chłopczyk czy dziewczynka, dzidzia za przy każdym USG było tyłem obrócone. W siódmym miesiącu były najgorsze noce ból pleców i ciągłe bieganie do WC. Dzidzia w dzień była grzeczna a w nocy tak kopała że miałam cały brzuch obolały.Ósmy miesiąc cały przeleżałam i jadłam i tyłam i narzekałam. Z powodu wysokiego ciśnienia w połowie dziewiątego miesiąca musiałam być w szpitalu przez cztery dni.Dokładnie dopiero wtedy dowiedziałam się że jest to dziewczynka. Ważyłam 98 kg. myślałam że pęknę. Poród zaczął się siedem dni po terminie. Odeszły mi wody w domu i musiało mnie pogotowie przewieź do szpitala. Ten poród był inny ponieważ córeczka urodziła się na 4 kg. i nie mogłam jej urodzić brakowało mi sił. Radość z widoku małej istoty za każdym razem była wielka. Pamiętam do dziś że i przy urodzeniu Izi, Frania i Marysi były to najszczęśliwsze dni w moim życiu pomimo tak wielkiego bólu jaki towarzyszy przy porodzie. Moje trzy skarby i mój maż to najważniejsze osoby w moim życiu bardzo je kocham.
Dorota

Re: Moje 9 miesięcy

PostNapisane: 6 sty 2011, o 14:15
przez Nela13
Witam

Moja ciążą to najcudowniejsze 9 miesięcy mojego życia. Sama myśl że jestem w ciąży napajała mnie radością i chęciami do życia. Nie ukrywam że zawsze marzyłam zostać młodą mamą by móc z swoim dzieckiem wariować i wygłupiać się. Każdy dziwił mi się że zaraz po wyjściu za mąż nie chce nacieszyć się nowym życiem innym niż dotychczasowe. Od razu chciała zostać mamą. I tak też się stało. Bardzo szybko zaszłam w ciąże. Wynik testu był bardzo szybko pozytywny. Cieszyłam się ogromnie że tak szybko udało mi się. Bardzo się bałam że będę musiał doświadczyć tego co niektóre kobiety,nie chciałam tego stanu przechodzić. Nie moc zajść w ciążę to coś strasznego. Czekanie na to upragnione dzieciątko rok lub więcej.Straszne. Dość się nasłuchałam od innych aby nie nastawiała się od razu że za pierwszy razem się uda, każdy uczulał mnie żeby się nie rozczarowała. Ale wbrew wszystkiemu udało się , udało się. Miesiąc po ślubie byłam już w ciąży i byłam najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Test ciążowy pozytywny. Pomyślałam rany jestem faktycznie w ciąży moje przypuszczenia się już potwierdziły. Nie wiem jak to się działo ale wiedziała że jestem w ciąży jakoś inaczej się czułam. Byłam rozanielona :D. Nawet przed mężem nie mogła tego ukryć. Bo chciałam mu o ciąży powiedzieć po testach i wizyty u lekarza że chociaż on się nie rozczarował jakby okazało się że to fałszywy alarm z moje strony. Na następny dzień po pozytywnym teście zadzwoniłam do swoje pani doktor aby umówić się jak najszybciej na wizytę. Moja Pani ginekolog jest tak kochaną osobą że zaprosiłam mnie do siebie zaraz w ten sam dzień co zadzwoniłam. Jak sobie wspomnie moją radość po odłożeniu słuchawki że to już dziś na USG zobaczę swoje maleństwo. Serce mi biło 100 razy mocniej ze strachu i ze szczęścia. Tak naprawdę nie wiedziałam co mnie czeka, ciąża to przecież bardzo nietypowy czas, trochę się bałam ale na myśl o maleństwie wszystkie obawy odpływały w dal. Nadszedł ten upragniony czas, godzinie wyjścia do na pierwszą wizytę u lekarza. Oczywiście wyszłam wcześniej żeby się nie spóźnić. W białej poczekalni siedziało po dwóch stronach na krzesłach kilka Pań. Dwie nawet był już w zaawansowanej ciąży a klika w początkowej. Widząc ten widok jak nigdy zrobiło i się ciepło w sercu i w duch uśmiechał się do siebie. Spokojnie czekałam na swoją kolejkę. Słuchając opowieści kobiet siedzących obok mnie. Jedna z Pań opowiadało jak to do 3 miesiąca nie mogła prawie nic jeść , inna mówiła że nie może mleka i ziemniaków, że już mocno kopie. A pani siedząca w rogu stwierdziła że ona się na dzieci nie nadaje i nie może słuchać o tych historiach że tak się dla tych dzieci poświęcamy. Jak ludzie są różni. A ja siedziałam i z zadowoleniem wyczekiwałam na swoja kolej.Po godzinie wyczekiwań nadeszła moja kolej. Drzwi do gabinetu jeszcze nigdy tak mi się nie podobały i jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się że zobaczę moja pani doktor. Sama pani doktor powiedział jak weszłam co ta ciąża z kobietami robi. Potwierdziło się jestem w ciąży. Miałam ochotę kogoś wycałować. Widziałam swoje maleństwo na USG. Co prawda była to na razie mała kuleczka bo to był 6 tydzień. Pani doktór przekazała mi oficjalnie dobrą nowinę ale zakazała jeszcze się chwalić bo to dość wczesne stadium i w tym czasie róże rzeczy się przydarzają. Kazała z tą nowina zaczekać. Trochę wtedy posmutniałam ale i tak byłam szczęśliwa bo wiedziałam ze wszystko bezie ok. Przyszła do domu pochwaliłam się mężowi. Który cieszył się również mocno tak samo jak ja. Miałam już pierwsze zdjęcie naszej pociechy. Euforia była w domu. Kruszyna nasza w brzuszku jest. Teraz tylko udawać że nic mi nie jest, żeby się nikt nie zorientował że w ciąży jestem. Chociaż do momenty kiedy pani ginekolog powie można się chwalić. Do pracy chodzę, staram się nie pokazywać mojego uniesienia. Łatwo było bo w pierwszych 3 miesiącach nasza dzidzia nie wymyślała, Mogłam jeść dosłownie wszystko. Muszę przyznać że bardzo obawiałam się tych pierwszych miesięcy. Bo tu się słyszy że ta miało tamto a tamta tamto. Sprawdziła się słowa że każda ciąża jest inna i nie można patrzyć na inne ciąże jednym okiem. Po trzeciej wizycie u Pani doktor dostałam najlepszą słowa. Można się chwalić chociaż nie jestem w stanie ustalić płci dziecka bo mała lub mały tam się wierci że nic nie widać. Zaczekam się zastanawiać chłopczyk czy dziewczynka. Patrzyłam na brzuch i rozmyślałam. Zawsze jednak dochodziłam do wniosku że najważniejsze to by było zdrowe. To było dla mnie najważniejsze. Nie ukrywam że podświadomie bardzo chciałam mieć chłopca. Nie potrafię określić dlaczego. Może dlatego że bałam się tych sukieneczek i kokardek u dziewczynki, sama nie wiem. Chciałam bardzo chłopca ale podświadomie wiedziała że to będzie dziewczynka na początku trochę się okłamywałam że będzie chłopak , chłopak. Wiedział że bezie dziewczynka podświadomie i powoli zaczęłam się przyzwyczajać do tej myśli i coraz bardziej mi się to podobało. Na USG nadal nic nie było nic widać bo nasze maleństwo było bardzo ruchliwe i w momencie ropienia usg zawsze pokazywało na pupę i rączki. Rączki i pupa nie ważnie co i tak to był najpiękniejszy widok na świecie. Mogłam tak leżeć i cały czas patrzyć i patrzyć . USG to najlepsza rzecz w świecie. W pracy pochwaliłam się o ciąży jak już byłam w 4 miesiącu ciąży. Od tamtego momentu nic nie wolno mi był dźwigać co najwyższej szklankę wody. Moje dziewczyn z pracy był dla mnie naprawdę dobre ale niestety musiałam w 5 miesiącu zrezygnować z pracy i pójść na l4. Podobno stawiam mi się brzucha to podobno niebezpieczne jest. Podobno podobno bo ja nic nie czułam albo nie wiedział ze to to a nie co innego jest stawianiem się brzucha. Każdy kto widział mój brzuch przyjaźnie się uśmiechał. Niestety w kolejkach czy sklepach nie było tak miło. Ludzie są nieczuli na ciąże. Za całe 9 miesięcy nikt nie przepuścił w kolejce i dlatego na zakupy zawsze chodzi ze mną mój mąż. On też nosił zakupy które są niekiedy bardzo ciężkie. Koło 6 miesiąca zaczęłam mieć problemu z sikaniem. Sikanie w ciąży to utrapienie chociaż po miesiącu już się przyzwyczaiłam do tego. W 7 miesiącu potwierdziła się moja teoria co do płci dziecka. Biedzimy mieć córcie. To kolejny etap który nie da się zapomnieć. Płeć dziecka. w 7 miesiącu brzuch naprawdę miałam duży ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Nie tyłam jakaś specjalnie nie miała zachcianek, więc wszystko było w normach. Córcia ruszała się bardzo, tak bardzo że każdy mógł zobaczyć jak faluje mi brzuch i jak mała Lenka się przeciąga. Lena takie właśnie wybraliśmy jej imię. Imię to już mieliśmy wybrane jeszcze nie wiedząc o płci a dla chłopczyka nie mogliśmy się zdecydować. Wydawałoby się wybór imienia to prosta rzecz dla nas to było wielkie wydarzenie. Nasza mała istotka miała je nosić przez całe życie. Czasem bawiłam się z Leną jak była jeszcze w brzuszku. Dotykałam go lekko robiąc puk puk po czym moja uszka odpowiadała. Od tamtej pory wiem że dzieci już w brzuch potrafią kontaktować się ze światem zewnętrznym. Lenka była całkiem inna niż ja. Uwielbiała kopać wszystkich kto położył na ręce brzuch a przede wszystkim wypinać się do ciepłe ręki taty. Ruchy dziecka w łonie matki to cudowne uczucie nie dające się opisać słowami. Z dnia na dzień ruchy były coraz mocniejsze, czas nawet bolały. W nocy musiała często się obrać z boku na bok bo mała tak kopała aż się obróciłam bo po czym przestawała. I tam w kółko cała noc. 8 i 9 miesiąc tak szybko ni mieniły ze szok. A wszyscy mi mówili że 9 miesiąc będzie mi się bardo dłuży a tu całkiem odwrotnie było. Nie było mi nawet jakoś specjalnie gorąco chociaż były to gorące miesiące lipiec i sierpień. Na szczęście nie puchły mi za bardzo nogi czy ręce. Ja czułam się tak jakby wcale nie była w ciąży. Ani raz nie czułam się zmęczona ciąża. Dla mnie ciąża to coś wspaniałego i pięknego. Troszkę stresu było gdy przeszedł termin porodu a tu szisza. Naszej małej kruszynce nie śpieszyło się na świat. Do szpitala miałam się stawić dopiero kiedy minie 7 dzień po terminie na badania kontrolne. Nie doczekałam ich na 6 dzień po terminie w nocy odeszły mi wody. Poczułam się dziwie i wstałam z łóżka i poszłam do toalety gdzie że tak to brzydko nazwę rozsiekłam się. Pomyślałam sobie nie panikuj to kolejny etap. Powiedział mężowi że odeszły mi wody i powoli będziemy zbierać się do szpitala. Tak też zrobiliśmy, Na wszelki wypadek wzięłam sobie ręcznik do auta jakby miały mi jeszcze wody odejść. Dużo się nie myliłam do szpitala dojechałam ale pod samymi drzwiami znowu poszył mi wody po nogach. Wyglądałam jakoby się posikała. Zaczęliśmy z mężem się śmiać że piękne będziemy mieć wspomnienia. Zostałam przyjęta na porodówkę i czekaliśmy na akcje porodową . Po 16 godzinach nasze maleństwo było na świecie. Niestety nie wyszło drogą naturalna lecz poród zakończył się cesarką. 9 miesięcy tak szybko nam mieniło że aż sami byliśmy w szoku że to tak szybko zleciało.

Re: Moje 9 miesięcy

PostNapisane: 7 sty 2011, o 15:44
przez Marcia77
Moje 9 miesiac..ach z radością do tego wracam :D :D Milenka jest moim pierwszym dzieckiem..staraliśmy sie niedługo tylko 3 miesiace :D :D gdy zrobiłam pierwszy test zobaczyłam jedną kreseczkę..poczułam to przykre ukłucie rozczarowania..no trudno moze w następnym miesiacu sie uda..ale pojechaliśmy na weekned do rodzinki..@ nienadchodziła wiec pamiatam jak dzis kupiłam kolejny test w dniu matki..łzy szczęcia w moich oczach kiedy zobaczyłam dwie kreseczki..odrazu pobiegłam na test krwi..no i potwierdzenie tak wzrost HCG !!! no ale oczywiscie chiałam byc na 100% pewna wiec umowiłam sie na wizyte u lekarza..jak zobaczyłam to pulsujace serduszko byłam w pełni szczescia..Nie wiem czemu byłam przekonana, ze nosze pod serduszkiem chłopczyka..pożerałam kiszoną kapuste..dzień bez woreczka ogórków kiszonych to dzień stracony..ilez moze zdziałac podswiadomosc..wybieralismy imiona Patryk, Szymon, Aleksander..czuałam się świetnie..żadnych porannych mdłosci..jedyne co mi dokuczało to niesamowitam senność pojawiająca sie ok godz 14..dobrze ze jestem na własnej działalnosci dzięki czemu mogłam sobie pozwolić na takie drzemki dzienne ;) powiało chwila grozy w 3 miesiącu bo zaczełam plamić..jeju jak ja sie wtedy bałam..na szczescie moj lekarz dał tableteczki i jakos sie wszytko unormowało... a tak wyglądał wtedy moj brzuszek
Obrazek
nasze kochane serduszko
Obrazek
pamiętam, że bardzo chciałam juz mieć taki ciążowy brzuszek..trochę sobie na niego poczekałam bo dopiero w 6 miesiącu było go widac..jak byliśmy w podrózy poslubnej to nikt nie chciał wierzyć ze jestem w ciaży..poprostu wygladałam jak niezbyt szczupła kobieta ;) własnie przed tym naszym wyjazdem poszłam na USG zeby z czystym sumieniem móc pojechać wiedząć ze nic niegrozim mojemu dzieciatku..umowółam sie na USG 3D..mieliśmy isc razem z mężem..ale w miedzy czasie wpadłam jeszcze na kontrole do gina i pani doktor pyta czy chce wiedzieć płec..no oczywscie nie wytrzymałam i powiedziałąm TAK..hmm nie powiem zebym nie była zaskoczona..DZIEWCZYNKA..no jak to przecież miał być chłopiec?????? powoli to do mnie docierało..no i gdy pwiedziałam mężowi tez był dosyć zaskoczony..wstał i wychodząc na papierosa powiedział..jak wrócę ma być chłopak...rozpałakałam sie..poźniej sie z tego smialiśmy..
tak mniej wiecej wtedy wyglądał moj brzuszek..
Obrazek
nasza córeczka rosła sobie powolutku..była malenka..zawsze wychodziło na USG dwa tyg do tyłu..a ja doskonale wiedziałam kiedy zaszłam w ciąże :D ale ważne że była zdrowa..w koncu doczekąłm sie wiekszego brzuszka
Obrazek
ok 33 tc powiało znowu niepokojem i strachem bo szyjka cie skróciła..niunia zaczeła sie pchać na swiat ale to jescze nie był dla niej dobry czas..połozyli mnie wiec do szpitala..podkarmili trochę moje maleństwo i po 2 tyg wróciłam do domku z nakazem oszczędzania..moj brzuszek osiagnął juz dosyć spore rozmiary
Obrazek
grzecznie sie stosowałam do zaleceń lekrza..przetwałam Wigilę i nowy rok :D :D
miałam planowaną cesarkę wiec kiedy sie zjawiłam po nowym roku dostałam dwa terminy do wyboru 7 lub 9 styczeń..wybrałam 9-ty...oj nie mogłam sie doczekać, dni wlokły sie niemiłosiernie..ale dotrwałam :D gdy mnie przywiexli na sale operacyjną modliłam sie żeby wszytko było dobrze..po znieczuleniu położono mnie i czułam jak wyciągaja moje dzieciatko..dziwne uczucie..ale moment w którym ją ujrzłam i usłuszałam to najpieknieszy moment w moim zyciu..łzy same płyneły do oczu..położna pozwoliła mi ja pocąłowac..od tego dni mineły dwa lata a mnie sie wydaję, że było to przed chwilą..mam nadzięje ze doczekam sie kolejnego dzidziusia i przeżyje to jeszcze raz :D

O dwóch kreseczkach zwanych obecnie Malwiną

PostNapisane: 9 sty 2011, o 17:13
przez hadita
Witam wszystkie Forumowiczki!
Zachęcona konkursem, podzielę się swoimi przeżyciami z czasu ciąży.
Opowieść należałoby zacząć od słów: „na początku były dwie kreseczki”. Ale po kolei.
Pierwsze wspomnienie z ciąży to… ślub i łupież. W początkach października uczestniczyliśmy w uroczystości zaślubin mojego kolegi z lat szczenięcych, Adasia. W czasie mszy na płaszczu męża dostrzegłam nieestetyczny ‘śnieżek’, co, po zakończonej (sukcesem) uroczystości kościelnej, dało asumpt do wizyty w aptece. Wiedziona impulsem zakupiłam wtedy test ciążowy. No i się zaczęło! Następnego dnia rano, czerwono na białym w postaci dwóch subtelnych linijek wyświetliła się nasza Malwina.
Pierwszy miesiąc niczym specjalnym się nie wyróżniał; może trochę czułam się jak struś pędziwiatr. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca; zaczynałam kilka rzeczy na raz, potem zapominałam o połowie. Co 3 godziny i 48 minut pytałam się mojego męża, czy cieszy się, że będziemy mieć dzidzię. Cóż, jego odpowiedzi bywały tyleż lakoniczne, co enigmatyczne: najpierw długie westchnięcie, potem przebłysk przerażenia w oczach a na koniec ledwo słyszalne „Jasne, że się cieszę”. Hmmm... mężczyźni są dziwni!
Drugi miesiąc i pierwsza przykrość: w czasie wizyty w państwowej przychodni lekarka mi oświadcza „JA TU CIĄŻY NIE WIDZĘ!”. No nieee.. czy miałyście kiedyś ochotę udusić kogoś jednorazowym ręcznikiem papierowym wyjętym z kosza na śmieci? Przywiązać nago do fotela ginekologicznego i przyozdobić setką pieczątek o treści ‘lekarz specjalista’? Zdzielić stetoskopem po głowie oraz tyłku? Właśnie wówczas poczułam w sobie pokłady pomysłowości, o jakich nie śniłam.
Trzeci miesiąc. Chyba wtedy mniej-więcej wypadło pierwsze USG. W poczekalni przyozdobionej dziesiątkami zdjęć różowiutkich (i kilku kakaowych) bobasków, w towarzystwie statecznie okrąglutkich przyszłych mam ze swoim pożal-się-boże-płaskim-brzuszkiem czułam się jak Gargamel pomiędzy Smerfami. Jednakże, jak się okazało, fasolka przecież była na swoim miejscu, zupełnie zadowolona i bezpieczna. Gdyby tylko mogła, zapewne wytknęłaby język i poprosiła o dostarczenie adekwatnej fotografii pani doktor wspomnianej kilka linijek wyżej.
Czwarty miesiąc. Cały słoik oliwek. Niedobrze. Makrela wędzona + sok pomarańczowy. Niedobrze. Ciasteczka czekoladowe + śledź. Niedobrze. Niedobrze. Niedobrze.
Piąty miesiąc. Stan wojenny, trafiam do szpitala z podejrzeniem zatrucia ciążowego. Nogi mi puchną jak serdelki, wyglądam gorzej niż prawdopodobnie wyglądałby Wojciech Mann w minispódniczce. Badania jednak wypadają pomyślnie. I wreszcie… wreszcie wiemy, że to będzie dziewczynka!
Szósty miesiąc. Ktoś mnie ustawicznie kopie od środka. Jest to Martyna, Ada, Malwina, Julia, Laura lub Rozalia. Może nie podoba jej się mój wybór lektur? Puszczam Mozarta i zagłębiam się w niuanse życia chińskiej cesarzowej. Bobas w ataku bezsilności dostaje czkawki.
Siedem. Nadchodzi kryzys. Zwykłe przeziębienie zamienia się w zapalenie oskrzeli. Dostaję antybiotyk i od razu wpadam w depresję, oskarżając się, że targam zdrowie swojego nie narodzonego dziecka. Dziecko nic sobie z tego nie robi. Na kolejnym USG usiłuje nam pomachać ręką.
Ósmy miesiąc. Jest naprawdę ciężko. Jeśli ktoś z czytających to osób nie przechodził ciąży, to proponuję: 1. położyć sobie (od środka) kowadło albo pięciolitrowy baniak wody mineralnej na pęcherzu moczowym. 2. Z takim ciężarem maszerować np. cztery piętra w górę (w bloku bez windy – w takim mieszkają moi teściowie), 3. Zawiązać sobie buty, podwinąć nogawki albo schylić się po stokrotkę.
Finisz. Jest czerwiec, wcinam truskawki. Ostatnie dni przed rozwiązaniem ciągną się jak lasagne. Wszystko jest niewygodne. Nawet spanie nie daje ukojenia, bo albo skurcz złapie, a zresztą i tak nie można drzemać w ulubionej pozycji na brzuchu. W końcu, zgodnie z rodzinną tradycją urodzin w ruchome kościelne święto (ja w Niedzielę Palmową, moja siostra w Wielkanoc), w Boże Ciało rodzi się nasza Malwina, dziesiąteczka w skali Apgar. Od początku widać, że to mały ruchliwiec i indywidualistka. I taka jest do dziś.
Pozdrawiam wszystkie mamy.

Re: Moje 9 miesięcy

PostNapisane: 17 sty 2011, o 13:07
przez kotus8923
Moje 9 miesięcy ciąży.....
:D

Ja w ogóle nie przyjmowałam do wiadomości czegoś takiego jak ciąża! Ja w ciąży?! O nie! Nie teraz, później a i owszem ale nie teraz! Skończyłam technikum zdałam maturę egzamin zawodowy dostałam się na mój wybrany Uniwersytet chciałam się kształcić! Ale...
Piersi urosły miesiączkowanie się zatrzymało... trzeba było pójść do lekarza. No i się zaczęło.

Oczywiście potwierdzono moje przypuszczenia CIĄŻA! Wylądowałam w szpitalu. He He jeszcze nic a już. Miewałam okropne bóle brzucha. Z nerwów drodzy Państwo z nerwów. Denerwowałam się co powie mama, jak zareaguję ja przecież miałam spełnić jej marzenie o moich studiach. W szpitalu na usg usłyszałam 6 cm 6 tydzień bóle brzucha są spowodowane skrzywieniem macicy. :D Nie, to nic groźnego - powiedział do mnie lekarz ( czy wszyscy ginekolodzy muszą być aż tak przystojni?) 8-) wystarczy brać hormon przeciw poronieniu. Nie chciałam zostać w szpitalu wyszłam z diagnozą ciąża. I wiecie co byłam szczęśliwa. Jakiś skrajny optymizm.

Moja mama na wieść o mojej ciąży dostała jakiegoś ataku nerwicy. :shock: Ja się po powiedzeniu jej o tym wprowadziłam do mojego męża. Kto jest częstym użytkownikiem tego forum ten wie jaką idylle miałam w ciąży, a jaki horror po urodzeniu ale teraz nie o tym. Wyprowadziłam się, po prostu do ojca mojego dziecka, uwierzcie nie było mi łatwo ale też chciałam odpocząć. W skrócie : mama przyzwyczaiła się do myśli bycia babcią, reszta mojej rodziny przyjęła tą wiadomość z entuzjazmem, a ja w końcu byłam w pełni szczęśliwa będę miała dzidziusia! 8-)

Po pierwszym trymestrze ciąży zaczął się kolejny a wraz z nim nudności mdłości wymioty. :x Wyobraźcie sobie chodzenie wymiotować aż przez trzy miesiące z rzędu co dziennie! cóż ja dałam rade. No tak i zaczęło się: kłopoty regularnie lądowałam na szpitalnym łóżku to za mało czerwonych krwinek , to grypa żołądkowa nie bezpieczna dla dziecka, to nasilone skurczy brzucha. Więc hormonów brałam więcej, piłam wodę, praktycznie nie ruszałam się z domu, jadłam, spałam, czytałam i tyłam. Było miło. Wszyscy się mną opiekowali, dzwonili i pytali jak się czuję, to było bardzo

Przede mną były wizyty usg. :lol: Nawet zdecydowaliśmy się pójść prywatnie żeby przyjrzeć się czy wszystko jest na pewno ok? I było Z wizyt wiedzieliśmy, że będzie córeczka.Z kolejna wizytą u ginekologa dowiadywałam się tylko no Pani Sandro to się znowu ile przybrało? Ciśnienie w normie choć trochę za niskie ale u Pani to zupełnie normalne. No to nie długo zostanie Pani mamą! Poród? A czego tu się bać?! :evil:

Jak to czego? Bólu!!! Już od czasu moich porannych wymiotów bałam się co to będzie, czytałam wszystkie artykuły na temat porodu, typu " Jak rodzić bez bólu"!. :? Pytałam o poród babcie ciocie mamę teściową kuzynki no kogo tylko miałam pod ręką. Aż doczekałam się swojego porodu. No i co tu ukrywać też się działo. ;)

Ciąża była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Pożegnaniem się z ambicjami dokształcania się , życia studentki, wolności. Ja musiałam się przyzwyczaić się do myśli o dziecku. Wiedziałam jak należy dbać i pielęgnować niemowlę bo towarzyszyłam i często pomagałam i wyręczałam moją mamę w zajmowaniu się moimi braćmi. Uczucia które towarzyszyły mi w ciąży przechodziły w skrajności w skrajność. Cieszyłam się ach jak mi dobrze maż spełniał każdą moją ciążową zachciankę... Były momenty lepsze i gorsze dni także. Wiem jedno teraz patrząc na moje dziecko niczego nie żałuję. Jestem zAdowoloną i dumna mamą. A poród moment w którym po porodzie dziecko leżąc na Tobie patrzy ci w oczy możesz w końcu przytulić tego rozrabIakę który przez całą noc kopał cię w brzuchu a rano spał jest BEZCENNY! :D

Re: Moje 9 miesięcy

PostNapisane: 25 sty 2011, o 16:11
przez bendi9
Ciąża to najcudowniejsze i najpiękniejsze miesiące życia mojego,
Gdyż w okresie 9-ciu miesięcy w moim ciele działo się coś niesamowitego.
Najpierw ziarenko, dzidziuś, potem coraz większy bobasek,
Powiększał się brzuch i później za krótki był pasek.

I MIESIĄC
Długo o dziecko się nie staraliśmy,
Gdyż po pół roku po ślubie o zapłodnieniu usłyszeliśmy.
To było niesamowite uczucie, nie do opisania,
Najpierw duża radość, a potem chwila zawahania.
Czy jesteśmy przygotowani,
Na zostanie rodzicami.
Już po tygodniu nie mogliśmy się przyjścia na świat dziecka doczekać,
A to trzeba było jeszcze prawie 9 miesięcy czekać.
Początki były najtrudniejsze,
Poranne mdłości, wymioty to było najtrudniejsze.
Podobno miałam niezłe humory,
Od bardzo radosnych , aż do pokory.

II MIESIĄC
Niestety dalej czułam poranne mdłości,
ale wiedziałam, że to bliżej końca ich ostrości.
Rodzina i mąż już na moje humory nie narzekali,
Widoczne już się wtedy do nich przystosowali.
Jak do tej pory nie miałam wygórowanych zachcianek,
Piłam bardzo dużo mleka szklanek.
Wtedy to mi mleko tak pachniało,
Że czasem to w lodówce go mężowi brakowało.
Apetytu na słodycze nie miałam,
i w nocy bardzo mocno spalam.

III MIESIĄC
Samopoczucie już był bardziej korzystniejsze,
Kolejne dni były już przyjemniejsze.
I najważniejsze wizyta u lekarza w celu płci poznania,
Ohhh USG jest nie do opisania.
Od razu lekarka płci nie stwierdziła,
A ja coraz bardziej się z dzidziusiem zżyła.
Już brzuszek był coraz bardziej okrąglejszy,
Mąż mi mówił, że jest on coraz bardziej piękniejszy.

IV MIESIĄC
Porannych mdłości i wymiotów definitywnie było dość,
Czasem byłam bardzo radosna, a czasem opanowywała mnie złość.
Oczywiście hormony buzowały,
Co moje usta zjadały.
Były to słynne ogórki kwaszone i śledzie,
Nagle patrzę a mój mąż gdzieś jedzie,
A on do sklepu po ogórki kwaszone,
Bo są już wszystkie prze ze mnie „skończone”.
Odpychało mnie od pospolitego jedzenia,
Często miałam problem z rybą i kurczakiem strawienia.

V MIESIĄC
W nocy to nawet się budziłam
I męża o lody prosiłam.
Ochota do słodyczy mi już wróciła,
Czekoladę i orzeszki ziemne bym non stop „muliła”.
Brzuszek stawał się coraz bardziej większy,
I biust był coraz większy.
Mąż był wtedy jeszcze bardziej zadowolony,
Pewnie pragnął z większym biustem żony.(hehe)
W tym miesiące o płci dziecka się dowiedzieliśmy,
I bardzo się ucieszyliśmy,
Że to będzie córeczka ,
A więc mała piękna laleczka.

VI MIESIĄC
Pierwsze kopnięcie, pierwsze bardzo wyraźne poruszenie,
To było jak największego marzenia spełnienie.
Mąż trzymał dłonie na moim brzuchu wieczorami,
Chciał poczuć dzidziusia, z jego kopnięciami.
Już coraz trudniejsze było dla mnie zginanie,
Ubieranie butów i wyprostowywanie.
Już więcej czasy w łóżku spędzałam,
Kilka godzin w ciągu dnia spałam.
Owoce i warzywa spożywałam w większej ilości,
Chciałam mocniejsza być na poród, wzmocnić swoje kości.

VII MIESIĄC
Często brzuszek swój głaskałam.
A nieraz nawet lekko szczypałam,
Gdyż byłam ciekawa czy dziecko na to zareaguje,
Skoro tak to znak że dobrze się czuje.
Już obawy co do porodu w mojej głowie się pojawiały,
Ale szybko ustępowały.
Czekolada na pierwszym miejscu dalej była,
A mleko nagle odstawiłam.
Więcej czasu na spacerach z mężem spędzałam,
Można powiedzieć że więcej świeżego powietrza potrzebowałam.
Dużo ruchu mi zleciła lekarka,
Trzymałam się za rękę z mężem, czułam się jak młoda parka.

VIII MIESIĄC
Ohh coraz trudniejsze było zasypianie,
I częste w nocy wstawanie.
Kręgosłup niekiedy dawał mi znak życia,
Choć się starałam, przed mężem nie było to do ukrycia.
Cieszyłam się, że coraz bliżej do rozwiązania,
ale miałam oczywiście pewne wahania,
czy dorosłam do macierzyństwa roli,
czy poród bardzo boli …
Stawałam się coraz większa – to było najtrudniejsze,
I chodzenie i ruch było już bardziej trudniejsze.

IX MIESIĄC
To już ten miesiąc , już było odliczanie,
Kiedy to się stanie.
16 godzin na dobę spałam,
Dużo dużo odpoczywałam.
12 dni przed porodem skurcz bardzo mocny poczułam
I od razu do szpitala się zgłosiłam.
Tak to był porodu początek,- ohh ale to był ból,
Za kilka godzin czułam się jak królowa czy król.
Malutką córeczkę w rekach trzymałam.
Tej chwili najbardziej oczekiwałam.

Re: Moje 9 miesięcy

PostNapisane: 30 sty 2011, o 09:51
przez gwolska
Ciąża to okres, który w zasadzie był dla mnie najwspanialszym okresem. Natomiast poród stał się dla mnie nie tylko bolesnym przeżyciem psychicznym i fizycznym, ale również pozostawił po sobie traumę i świadomość, że już nigdy ponownie nie chcę zostać matką.
Jednak życie niekiedy za nas pisze swoje scenariusz i po kilkunastu latach /za namową męża i rodziny/, postanowiłam urodzić jeszcze raz choć-nie ukrywam- przeżycia sprzed wielu lat pozostawiły po sobie trwały ślad w mojej psychice.
I stało się. Jestem w ciąży, choć oficjalnie ten fakt jeszcze nie został potwierdzony.
1 miesiąc- czuję się znakomicie, obserwuję swoje ciało, swoje samopoczucie. Żyję inaczej, spokojniej i wolniej. I czekam. Żadnych oznak ciąży poza miesiączką, która się nie pojawia. Moja cierpliwość jednak ma swoje granice. Idę do apteki, kupuję test. Wieczorem oświadczam rodzinie, że jestem w ciąży. Wszyscy się cieszymy.
2 miesiąc- ranki rozpoczynam od wizyty w łazience i wymiotów /choćby samym kwasem żołądkowym/. To chyba najtrudniejszy moment dnia.Za chwilę czuję się dobrze. Obserwuję swoje piersi: są jakby pełniejsze i większe. Idę do lekarza. Potwierdza ciążę, przeprowadza ze mną wywiad i zakłada kartę ciąży. Mam grupę krwi Rh minus /konflikt serologiczny/, otrzymuję skierowanie do laboratorium na comiesięczne badanie krwi. Czuję się znakomicie.
3 miesiąc- w dalszym ciągu wymioty. Każdy nieodpowiedni zapach, który dociera do mojego nosa, wzmaga je.Mimo tego jestem spokojna. Schudłam 4 kg. Nie mam apetytu.
4 miesiąc- wymioty ustały. Jem normalnie, choć coraz częściej sięgam po produkty ostre i pikantne w smaku. Nieznacznie przybieram na wadze.
5 miesiąc- pojawia się u mnie niepokój o prawidłowy rozwój dziecka. Te emocje powodują u mnie zaburzenia snu. W dolnej części brzucha odczuwam lekkie trzepotanie- pierwsze ruchy dziecka. Brzuch lekko się powiększył.
6 miesiąc- idę do lekarza, robię badania ciśnienia, poziomu cukru, badanie czynności serca płodu i USG. Jest syn! Ciąża przebiega prawidłowo. Uspokajam się i stabilizuję emocjonalnie. Zauważam lekki obrzęk kostek stóp.
7 miesiąc- coraz intensywniej myślę o porodzie. Mój brzuch z dnia na dzień staje się większy, synek wyjątkowo aktywny. Napawa mnie to olbrzymią radością.
8 miesiąc- ponownie idę do lekarza. Obsesja mojego pierwszego porodu powoduje u mnie strach i panikę. Wspólnie z ginekologiem decydujemy się na poród bezbolesny poprzez znieczulenie zewnątrzoponowe.
9 miesiąc- spotkanie z ginekologiem i anestezjologiem w formie wywiadu. I oczekiwanie coraz bardziej emocjonujące. Nadchodzi wreszcie ten upragniony dzień. Otrzymuję znieczulenie.Lekarz informuje mnie, że to przyczyni się do szybszego rozwarcia i skrócenia akcji porodowej. Rzeczywiście- trwał 20 minut. Poród stał się dla mnie komfortem. Nie czułam bólu, ale odczuwałam skurcze i rozróżniałam ich intensywność. I wreszcie pojawił się mój synek: taki malutki i różowiutki.