Ta strona korzysta z plików Cookies. Zasady ich wykorzystania są opisane w naszej Polityce prywatności. W każdej chwili możesz wyłączyć Cookies w przeglądarce.
Mateuszek był żywym, rezolutnym dziewięciolatkiem. Uczył się dobrze a pytany o relacje z kolegami odpowiadał nieodmiennie: „Wszystko w porządku”. Czy nic w jego zachowaniu nie zastanawiało? No, bywał czasem niestabilny emocjonalnie, wybuchał gniewem z pozoru bez powodu, jego reakcje bywały gwałtowne. Niekiedy zdarzały się epizody nocnego moczenia. Rodzice składali to na karb licznych pobytów chłopca w szpitalu, chorował bowiem na astmę, przeszedł kilkanaście zapaleń płuc. Nie najłatwiejsze dzieciństwo miał ten chorowity, najmniejszy w klasie, ale żywy, bystry, komunikatywny chłopczyk.
Kiedy Mateusz miał czternaście lat prawda wyszła na jaw. Przez kilka lat chłopiec był ofiarą przemocy rówieśniczej. Niepokorny, ale mały i słaby stał się celem ataków, fizycznego i psychicznego gnębienia przez klasowych brutali i osiłków. Nie pisnął w domu ani słowa. Miał bowiem zapowiedzianą srogą zemstę gdyby rzecz się wydała.
Siostra Mateusza miała wówczas chłopaka. Rosłego, silnego młodzieńca. Mimo obiekcji rodziców czy będzie to akurat najwłaściwszy sposób załatwienia sprawy, Jurek wybrał się pewnego dnia do szkoły Mateusza i za szkolnym budynkiem rozprawił się z dręczycielami chłopca po męsku. Dziś dorosły Mateusz wspomina ten dzień jako jeden z najpiękniejszych w życiu. Po tym fakcie pozostawało już tylko przenieść chłopca do innej szkoły, którą skończył bez przeszkód i z dobrym świadectwem.
Pytany czy lata gnębienia miały wpływ na jego dalsze życie, Mateusz odpowiada, że z pewnością byłby innym człowiekiem. Lepszym. Swoje dzieci zapisał do sportowej szkoły. Stawia na ich sprawność fizyczną. Żeby umiały się bronić…
…
Dlaczego proceder prześladowania chłopca trwał kilka lat a nie reagował nikt? Ani szkoła, ani rodzice? Ano, ofiary przemocy rówieśniczej milczą. Dzieje się tak z dwóch powodów. Niezwykle łatwo powstaje w nich przekonanie, że to one są przyczyną ataków. To ich wina, że są mniejsze, słabsze, mniej zamożne, gorzej ubrane, rude czy jąkające się. Bo każdy pretekst dla dręczycieli jest dobry by upatrzyć sobie ofiarę i pastwić się nad nią. Wystarczy każda odmienność. Wyznanie czy kolor skóry także.
Drugim powodem milczenia jest zwyczajny strach przed zemstą.
- Powiem rodzicom, oni pójdą do szkoły na rozmowę z nauczycielem. Potem wrócą do domu a ja zostaję…
Takimi kategoriami myśli ofiara.
Mimo licznych programów i projektów mających na celu wyeliminowanie przemocy ze szkół, problem istnieje nadal. Jak zatem zorientować się, że nasze dziecko jest gnębione? Jak mu pomóc gdy okaże się, że stało się ofiarą przemocy rówieśniczej?
Istnieją symptomy, bądź zespół symptomów, które mogą dać rodzicom do myślenia. Dziecko wraca ze szkoły w podartej, brudnej odzieży. Bywa, że jego przybory i podręczniki są zniszczone. Tłumaczy się, że zgubiło jakieś przedmioty (podczas gdy są one niszczone przez prześladowców). Ma na sobie zadrapania i siniaki. Do szkoły wychodzi niechętnie, chodzi do niej inną drogą, niekiedy okrężną. Wagaruje. Nie chce ćwiczyć na w-f. Nagle zaczyna prosić o pieniądze, tłumacząc to składkami. Nie chce zabierać do szkoły jedzenia albo prosi o nadmiernie duże porcje.
Zachowanie w domu także może ulec zmianie. Dziecko staje się drażliwe, płaczliwe, w nocy zrywa się ze snu, tłumacząc się koszmarami, bywa, że się moczy. Niekiedy staje się nadmiernie wyciszone, nie chce kontaktować się z rówieśnikami.
Gdy takie objawy (lub ich część) zaobserwujemy u dziecka, należy spokojnie z nim porozmawiać, albo zaaranżować jego rozmowę z osobą, której dziecko ufa. Niezależnie od tego jak silne emocje miotają dorosłym, w takim momencie MUSI zdobyć się na spokój. Musi pamiętać, że to dziecko jest ofiarą i należy zrobić wszystko by mu pomóc.
Zapytane wprost – dziecko z reguły zaprzeczy, że jest gnębione.
Wszyscy prześladowcy mają nadzieję, że nikt się na nich nie poskarży. Milczenie ofiar pozwala gnębicielom myśleć, że prześladowanie innych jest dopuszczalne.
Zapytajmy zatem co dziecko robiło dziś w czasie długiej przerwy. Czy któraś z czynności podobała mu się. A może robiło coś, co mu się nie podobało? Jakiej lekcji nie lubi? Czy chętnie wybierze się jutro do szkoły? Czy jest tam ktoś, kogo nie lubi i dlaczego?
Kiedy okaże się, że dziecko jest gnębione, niezwykle ważne jest by miało okazję porozmawiać o swoich emocjach, uzewnętrznić je. Niechaj mówi o strachu, rozpaczy, buncie, lęku. To bardzo pomaga. Niech płacze. Nie hamujmy tych łez. Płacz pomaga.
Kolejnym krokiem jest przekonanie dziecko o tym, że to nie ono prowokuje swoich oprawców, że w aktach przemocy nie ma żadnej jego winy.
Na koniec musimy przekonać dziecko, że nie jest ono samo ze swym problemem, Że ma wokół siebie kochające osoby, które pomogą mu wyzwolić się spod wpływu dręczycieli.
Gnębiciele dręczą tylko tych, o których myślą, że są bezbronni. Przekonanie, że ci, którzy cię kochają, pomogą ci, to najlepszy sposób, by powstrzymać prześladowców.
Dyrekcja, wychowawca, szkolny pedagog muszą się dowiedzieć o aktach przemocy rówieśniczej. To do nich będzie należało podjęcie kolejnych kroków by dziecku nie działa się dalej krzywda. Obecnie każda placówka szkolna wie jak należy reagować w takich sytuacjach. Od czasów Mateusza wiele się w szkołach zmieniło. Jedno dalej jest niezmienne – ofiary przemocy rówieśniczej płacą swymi emocjami za akty gnębienia. Przemoc piętnuje układ emocjonalny ofiary na całe życie. Dlatego bądźmy uważni, obserwujmy swoje dziecko, pomagajmy mu i wspierajmy je czynem, miłością, gotowością do słuchania. Inaczej zostaje gorycz i poczucie winy – jak w rodzicach Mateuszka.
Maria Trojanowicz-Kasprzak, autorka książki "Nie wolno mnie gnębić!"