Okazuje się, że się nie odbędzie. Cóż, nie powiem, że nie jest mi przykro, ale biorąc pod uwagę fakt, jak niektórzy zachowali się, gdy obwieściliśmy, że jestem w ciąży z Heleną, to nie powinnam się dziwić.
Teściowie nawiedzili mnie w szpitalu, szwagierka w domu, więc oni mają już "z bani". Pradziadkowie (rodzice teścia) nie przyjadą, bo prababcia Heleny stwierdziła, że po co, przecież i tak się spotkamy. Kiedyś na pewno, ale nie tak szybko jak jej się wydaje. Nie mam biletu na mpki, bo już nie jeżdżę po lekarzach jak w ciąży. A z dwójką dzieci jazda autobusami po mieście to wyczyn ekstremalny. Pradziadkowie drudzy (rodzice teściowej) też się nie pojawią, bo zdrowie seniora na to nie pozwala i oni oczekują, że my do nich się najeździmy i po kłopocie. Moja mama jako jedyna zrobiła normalną wizytację. Przyszła, nawycałowała Helenę, zawinęła cichaczem kasę w kocyk (dobrze, że nim go wyprałam, to pieniądze wypadły...) i poszła.
Można by rzec, że jesteśmy szczęściarzami, bo ominę...
[ dalej ]