BIMBI.pl


http://www.bimbi.pl/blog/karolajnaa/zwariowany_pi%C4%85tek_b-102_sid-1f85569abe4c7410a743e67e327f1719.html

Autor:  karolajnaa [ 17 maja 2014, o 21:30 ]
Temat:  Zwariowany piątek

Ach, cóż to był za dzień! Od początku bardzo intensywny, w biegu, ale daliśmy radę. Wyszkoliliśmy się z mężem i teraz spokojnie możemy oczekiwać na nasze drugie Maleństwo :P Cóż takiego się działo?

Pannę Marię oddaliśmy prababci, a sami pojechaliśmy na warsztaty z wiązania chust. Mąż marudził, że długo, że płatne, ale jakby słowem się nie odezwał, byłabym bardziej zdziwiona. Mniejsza o większość... Warsztaty odbywały się w mojej szkole rodzenia pod czujnym okiem fizjoterapeutki a zarazem doradcy noszenia. Grupa mała, bo 3 kobietki i my, co wyjątkowo było mi na rękę. Każdy więc miał na swój użytek i chustę, i lalkę :) Skupiliśmy się głównie na dwóch wiązaniach - kangurek i kieszonka - i to je intensywnie ćwiczyliśmy. Kieszonkę już wypróbowałam na innym pokazie i tak naprawdę nie sprawiała ona żadnych problemów ani mnie, ani reszcie uczestników kursu. Za to kangurek pochłonął ponad połowę naszych zajęć. Było ciężko i nadal nie czuję się pewnie w tym wiązaniu. Na pewno jest to po części winą brzucha pod nosem, który nie ułatwiał mi zadania (lalkę miałam wręcz na twarzy), a po części winą lalki, która nie zachowuje się jak prawdziwe dziecko, więc i ciężko stwierdzić, na ile wiązanie jest dobre. Mieliśmy również pokaz wiązania chusty elastycznej, na naszą prośbę, bo mąż takową wygrał na Akademii Mama Pyta. Wprawdzie nie nastawiam się na długie użytkowanie z tej chusty, ale skoro na krótsze trasy sprawdza się dobrze, to zamierzam ten fakt wykorzystać. Poza tym samo motanie elastyka jest proste i szybkie, co również zachęca do korzystania z niego. Dodatkowy plus warsztatów to to, że zawsze, gdy nasza fizjoterapeutka jest w szkole rodzenia, można ją poprosić o pokazanie danego wiązania (zawsze ma ze sobą chusty). No, i po porodzie zaprasza na dodatkowe ćwiczenia z wiązania już ze swoim maluszkiem :)

Po warsztatach były zajęcia z praktycznej kąpieli, które miała poprowadzić sławna położna Teresa. Gdyby nie fakt, że oboje z mężem byliśmy bardzo głodni, na pewno byśmy zostali. I tak trafiliśmy na pizzę o średnicy 57 cm. Chyba za bardzo przeceniłam swoje możliwości, bo pomimo deklaracji, jaka to ja głodna jestem, i tak zostawiłam pół ostatniego kawałka. Mąż był mądrzejszy i zostawił cały kawałek. W sumie to trzeba nam było w ogóle zjeść po 2 z 4 kawałków, a resztę zapakować, bo przecież wracaliśmy do szkoły rodzenia na zajęcia z porodu rodzinnego. A odczułam je dość boleśnie, gdy przyszło mi pochylać się w różnych pozycjach na świeżo po takiej ilości jedzenia... Cale szczęście, że żołądek współpracował i nie narobił mi wstydu w postaci cofki :P Co do treści samych zajęć, to były one podobne do tych, które zaliczyliśmy w ciąży z Marysią. Z tą jednak różnicą, że poprzednie prowadziła Teresa, a z nią jest zawsze zabawniej. Tym razem byliśmy pod opieką Moniki, która dzielnie znosiła niesmaczne wręcz żarty jednego z tatusiów. Chłop okazał się wioskowym burakiem (przepraszam za określenie) i choć nie mam nic do ludzi z wiosek, to jego nie mogłam strawić. W każdym razie my kobiety poprzypominałyśmy sobie ćwiczenia, które pomagają w I fazie porodu, a panowie dowiedzieli, na co mogą pozwolić sobie na porodówce (jeśli można to tak ująć).

I tak wyszliśmy z domu zaraz po 11, a wróciliśmy na samą kąpiel o 19. Czy było warto? Zdecydowanie tak, Wiadomo, pamięć bywa zawodna i pewne rzeczy warto jednak przypomnieć i utrwalić. I choć samego porodu się nie zapomina, to nie żałuję tego czasu w szkole rodzenia. Podobnie jak cieszę się, że po raz kolejny mogłam spróbować swoich sił w chustowaniu, a przy okazji zobaczyć zaangażowanie męża, który jeszcze jakiś czas temu tak mocno wzbraniał się przed noszeniem dziecka w chuście.

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 [czas letni (DST)]

Powered by phpBB © 2002, 2006 phpBB Group
www.phpbb.com

Blogs powered by User Blog Mod © EXreaction
www.lithiumstudios.org