Wydarzenia z ostatnich dni nagromadziły się w takim tempie, że już sama za nimi nie nadążam, a więc i Wam nie będzie tak łatwo je ogarnąć bez uprzedniego podziału. Dlatego też tę część historii swojego (i nie tylko) życia przedstawię w trzech odsłonach. Dziś o samym pobycie na patologii ciąży.
To już na szczęście trzeci i ostatni mój pobyt w tej części szpitala. Nie żebym miała jakoś specjalnie narzekać, bo i towarzystwo doborowe i obsługa istnie hotelowa, ale... W domu zostawiłam męża i córcię i, nie czarujmy się, tęsknota dała o sobie znać.
Na oddziale trafiłam ze skierowania ginekolog z tytułu przenoszonej ciąży. Poprzedni papierek, wystawiony 13-go czerwca, nie zrobił na dyżurującym lekarzu większego wrażenia. Wypisał mnie po KTG, zapraszając z regularnymi skurczami. Tego dnia mieli młyn na izbie, PC i porodówce, bo kobiety wyły do księżyca. W efekcie tego części udało się rozpakować. Ja, pomimo starań koleżanki o łóżko na jej sali, musiałam z niczym wrócić do domu. Jak już wiecie, nic s...
[ dalej ]